*
Taaak…, miała mnie kopnąć, gdybym przypadkiem zapomniała o swej obietnicy codziennego pisania. I co? Stało się to, co było wielce prawdopodobne od samego początku, ….że nie dotrzymam jej, a na dodatek gęś ma mnie gdzieś. Nawet ona. Teraz widać wyraźnie, kto kogo wodzi za nos, komu na kim zależy i kto z kim pogrywa. Nie wierzę nie tylko sobie, ale i ptactwu wszelakiemu, co to okazuje się być podłe i zakłamane do szpiku swych ptasich piszczeli.
Koniec z głaskaniem piórek. Od dziś zaczynam się stroszyć (nie mylić ze straszeniem). I niech ptactwo całe w tym kraju znajdzie się w końcu tam, gdzie jego miejsce – na grzędzie, w otoczeniu sobie podobnych potakiwaczy. I nie chodzi bynajmniej tylko o kaczki, a o kury bardziej chodzi, bo to one potrafią zadziobać i zagdakać każdego swoją kurzą nijakością. Bociany albo zostają, albo wypad z kraju. Nie będą nam tu jakichś zarazków przywlekać.
Podobno jerzyki też są niezłe, potrafią dziesiątki tysięcy kilometrów przelecieć w ciągu roku. No to my jeżykom już podziękujemy. I żeby nie było, kochamy wszystkie ptaki, ale nie możemy tolerować dłużej kosmopolityzmu! A, i jeszcze jedno – niech osły się w końcu skupią! Dziękuję za uwagę i do następnego przywidzenia….