Notice: Funkcja WP_Block_Type_Registry::register została wywołana nieprawidłowo. Nazwa bloku musi zawierać prefiks przestrzeni nazw. Przykład: moja-wtyczka/mój-niestandardowy-typ-bloku Dowiedz się więcej: Debugowanie w WordPressie. (Ten komunikat został dodany w wersji 5.0.0.) in /home/users/nci/public_html/lowisko.eu/wp-includes/functions.php on line 5315
Łowisko
logo

  • Nowe posty

  • Komentarze

    • Kategorie

    • Archiwa

    • Tagi

    • Lefikowe opowieści cz. 1

      Lisa Orzeszkowska 11th październik, 2017 Wielosłów swoisty

      *

      Była sobie kiedyś Szmaragdowa Wyspa, niedaleko stąd, schowana w cienistej zatoce Złotych Grzyw. Na wyspie tej rosły niezwykłe rośliny. Środek wyspy porastały bujne lasy, a wśród nich drzewa żelazne, obsypujące się na wiosnę różowym kwieciem, które wyrastało wprost z pnia. Latem kwitły tu drzewa chusteczkowe, zwane też drzewami duchów. Ich delikatne kremowe kwiaty powiewały jak chusteczki przy najlżejszym podmuchu morskiej bryzy. Na łąkach uwijało się mnóstwo zwierzątek, brzęczały miodne pszczoły, niebieskie biedronki konkurowały z czerwonymi w szukaniu białych i czarnych kropek, natomiast myszki polne uważane były za najzabawniejsze zwierzęta świata.

      Świat Lefikowej wyspy był mały, znali się tu wszyscy, jedni się lubili wzajemnie, inni chowali się w swoich norkach i z rzadka wychodzili do świata, nie byli bowiem duszami towarzystwa. Ale i tak było tu bardzo przyjemnie. Lefik był wśród mieszkańców wyspy dobrze znany, zawsze pojawiał się tam, gdzie coś się działo, nie ścierpiałby, gdyby nie dowiedział się pierwszy o wieściach przynoszonych przez drozdokwoki.

      Kim był Lefik? To trudne opisać go tak, jak naprawdę wyglądał. Wyobraźcie sobie małego zawadiakę, blondaska z kpiarskim uśmieszkiem i kraciastą czapeczką z daszkiem. Być może był skrzatem, a może jedynie skarłowaciałym koto-skrzatem, tego nie wie nikt, nawet on sam. Zresztą wiedza ta nikomu nie była potrzebna. Wszyscy czuli, że są jak jedna rodzina, bez względu na gatunek, jaki reprezentowali. A trzeba przyznać, że i gatunki owe obfitowały w wielką liczbę typów, tak że nie znalazłbyś dwóch takich samych osobników.

      Czy to drozdokwoki, jedyne stwory opuszczające wyspę i kontaktujące się ze światem, czy mrówki – pikówki, czy jakiekolwiek inne, każde z nich miało swoją osobowość, każde z osobna. Zarazem jako grupa, miały swoje pewne cechy charakterystyczne. I tak drozdokwoki były śmiałe, nawet bezczelne, wścibskie i straszne plotkary. Kuce leniwe ale sympatyczne, mrówki – pikówki pracowały od świtu do zmroku, znajdując w tym niepojętą dla innych przyjemność. Skrzaty zaś przeważnie opiekowały się roślinami, o ile takowej potrzebowały. Były też strażnikami opowieści, bajek i legend. Każdy miał w swoim miniaturowym domku wcale pokaźną biblioteczkę, która rozrastała się z czasem tak dalece, że trzeba było drążyć nowe pomieszczenie, aby ulokować wciąż dopisywane historyjki.

      Lubowały się zwłaszcza w opowieściach o dawnych czasach, bo jako jedyne pamiętały wspaniałą przeszłość swego rodu. Ale chętnie zbierały też informacje o świecie poza wyspą, dlatego po każdym przylocie drozdokwoków, kto mógł przybywał na Wielką Polanę Narad, gdzie wspólnie słuchano opowieści tych futrzastych ptaszysk.

      Koniec narady zawsze należał do skrzatów, które bardzo szczegółowo wypytywały je o wszystko, co widziały i podsłuchały. Tak, można tak powiedzieć – drozdokwoki były w tajnej służbie wywiadowczej Wyspy, a skrzaty Centralnym Biurem, które zbierało informacje. Ale wróćmy do Lefika, bo to jego historię chcę Wam opowiedzieć.

      Największą przyjaciółką Lefika była Mikatka. Ani śliczna ani brzydka, nawet milusia, trochę koślawa, trochę niezdarna, za to bardzo sympatykomimetyczna. Razem buszowali po polanie wśród traw i przyjaciół, wdając się w nieustanne rozmowne potyczki, coraz dalej też wypuszczali się w głąb wyspy, poznając wciąż nowe zakamarki. Któregoś pięknego ranka Mikatka zrywając pachnące fioletowe kwiatostany budlei, zadała Lefikowi kłopotliwe dlań pytanie:

      – Lefiku, czy uważasz, że jestem piękna?

      – Oczywiście, że jesteś – bez namysłu odparł Lefik.

      Ale Mikatce zdawało się, że trochę zbył jej pytanie, nie zadźwięczała w jego odpowiedzi nuta, którą pragnęła usłyszeć. Powiedział tak, jak gdyby zapytała o to czy biedronki mają kropki. Odpowiedź przecież jest oczywista. W zasadzie sama nie wiedziała, dlaczego o to zapytała.

      – Ale czy piękniejsza od tych kwiatów na ten przykład?

      – Nie – krótka, niczym trzaśnięcie drzwi odpowiedź, zaskoczyła ją.

      -Aha, to znaczy że jestem brzydsza od tych niby ładnych, ale zwyczajnych kwiatowych kielichów, pewnie dlatego, że nie pachnę tak jak one?

      – Nie dlatego – Lefik skrzywił się w dziwnym grymasie – chyba nie podobał mu się zapach budlei.

      – Po prostu Twoja uroda nie jest porównywalna z kwiatami – odparł.

      Mikatka z tego, co usłyszała, zrozumiała jedno: nieporównywalna.

      Szybko wyciągnęła wniosek: nieporównywalna, czyli wyjątkowa!! No to dobrze, już przecież chciała się dąsać, ale nagle jej przeszło.

      – Więc uważasz, że jestem nieporównywalnie piękna? Cichutko, z udawaną nieśmiałością zapytała.

      – Można tak powiedzieć, nieporównywalnie… do kwiatów – odrzekł.

      Hmm, niby dobrze, ale jakby coś wisiało w powietrzu niedopowiedzianego.

      – A czy do czegoś jestem porównywalna? Lekka niepewność zabrzmiała w jej głosie.

      – No..tak, porównywalna do…- tu zawahał się,wyczuwając wisielca…- do innych Mikatek…..Na końcu nie był już pewien, czy dobrze zrobił.

      – do innych Mikatek… – powtórzyła jak echo, zasępiając się z wolna. Lefik z niepokojem obserwował pionową zmarszczkę na jej czole, która z każdą milisekundą stawała się coraz bardziej pionowa.

      – A w porównaniu do innych, jak to ująłeś „mikatek” – to co Ty w ogóle o mnie myślisz?

      Coś na kształt jakby ulgi zawirowało w powietrzu, z tym, że bardziej po stronie Lefika.

      – oooo, co ja myślę o Tobie ?! Zaśmiał się z nieskrywanym rozbawieniem.

      – Myślę że jesteś najbardziej mikatkową Mikatką, jaką spotkałem na tej wyspie. Naprawdę!! – powiedział z rozbrajającą szczerością.

      – Fajne, dzięki, dobre i to.

      Zrezygnowana odpowiedziała, mając niejasne poczucie, że rozmowa nie poszła w tym kierunku, w jakim sobie życzyła. Nie była to jednakowoż klęska totalna, raczej wątły kompromis. Dzień był zbyt cudny, by pogrążać się myślami w niepotrzebnych labiryntach skojarzeń, więc przyjęła jego odpowiedź za dobrą monetę.

      – Wiesz co, ale Ty się kompletnie nie znasz na kwiatach. Te naprawdę są piękne.-Zerwała jeszcze jeden fioletowy kielich, odwróciła się na pięcie i pobiegła w kierunku kępy traw pampasowych. Lefik radośnie brykając, pobiegł za nią.

      *

      POWRÓT

      0 0 głosy
      Ocena artykułu
      Subskrybuj
      Powiadom o
      guest
      0 Komentarze
      Najstarsze
      Najnowsze Najwięcej głosów
      Opinie w linii
      Zobacz wszystkie komentarze